Dawno mnie tu nie było z wielu różnych powodów. Nie prędko też tu wrócę, bo czuję, że potrzebuję nieco zdystansowania do wirtualnej rzeczywistości, by w końcu posiedzieć u stóp Jezusa i posłuchać. Was też zapraszam, by w wakacyjnym czasie i sezonie ogórkowym znaleźć czas na nieco więcej kontemplacji. Jeśli potrzebujecie zachęty, to może Ewangelia z najbliższej niedzieli Was przekona 😉 Poniżej mój komentarz i propozycja modlitwy. Pamiętajcie też, że co tydzień wprowadzenia do medytacji znajdziecie na naszej stronie www.
Jezus przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go w swoim domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria, która usiadłszy u nóg Pana, słuchała Jego słowa. Marta zaś uwijała się około rozmaitych posług. A stanąwszy przy Nim, rzekła: „Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła”. A Pan jej odpowiedział: „Marto, Marto, martwisz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona”. (Łk 10, 38-42)
Modlitwa przygotowawcza: Proś Boga aby wszystkie Twoje myśli, zamiary, czyny i uczucia były w sposób czysty skierowane ku większej Chwale Jego Serca.
Wyobraź sobie siebie, jak siedzisz u stóp Jezusa i wsłuchujesz się w Jego słowo. Przyjrzyj się swoim uczuciom, myślom, reakcji na to, co mówi Marta.
Proś o łaskę pokoju serca, gdziekolwiek jesteś i cokolwiek robisz.
1. „Usiadłszy u nóg Pana, słuchała Jego słowa”
Nie jest łatwo usiąść u stóp Pana. Rozum podpowiada nam, że mamy tyle ważnych spraw do załatwienia i świat się zawali, jeśli zatrzymamy się na chwilę refleksji. To bardzo potężna pokusa, którą szatan w prosty sposób wykorzystuje, by podsuwać nam kolejne niepokoje i ostatecznie wyprowadzać nas na manowce. Dlatego tak bardzo ważne w naszym codziennym harmonogramie jest choć chwila czasu, by z Bogiem spojrzeć na nasz dzień, zobaczyć co się wydarzyło, co przeżyliśmy, jak reagowaliśmy i posłuchać co On ma nam do powiedzenia.
Ktoś kiedyś powiedział: „Jak to możliwe, że nie masz czasu dla Tego, który go stworzył?” A jednak! Tak często inne rzeczy i inni ludzie wygrywają walkę o nasz czas, jakby mogłoby być coś istotniejszego niż budowanie z Nim relacji. Przy dzisiejszej Ewangelii warto zrobić rachunek sumienia z naszego codziennego zatrzymywania się i czytania Słowa. Może warto coś zmienić?
2. „Panie, czy Ci to obojętne?”
Wprawny obserwator tej sceny zobaczy w postawie Marty cały wachlarz dobrze znanych nam uczuć złości, żalu, osamotnienia. Łatwo możemy sobie wyobrazić strumień myśli, który przebiega przez jej głowę – że ona zawsze musi wszystko robić sama; że przecież też by chciała posłuchać Jezusa, ale tyle jest do zrobienia; że nikt jej nawet nie podziękuje, a ona się tak stara… Znacie to? Sam fakt, że nie zwraca się bezpośrednio do siostry, ale do Jezusa, świadczy o tym, że liczy na Jego wsparcie w przekonaniu Marii, jakby spodziewała się, że nie otrzyma pomocy.
Problem Marty nie polega na tym, że w tym momencie wzięła się do pracy zamiast słuchać Jezusa, ale na tym, że pozwoliła sobie odebrać pokój serca. Dała się wciągnąć w wir pracy, w spiralę negatywnych myśli i trudnych emocji, które w końcu eksplodowały wobec Marii i Jezusa. Aby w pełni zrozumieć zachowanie Marty zapewne trzeba by się cofnąć do wydarzeń sprzed kilku godzin, dni, a może nawet tygodni. U podłoża najprawdopodobniej znajdziemy wiele frustracji, podobnych nieco do tego, co przeżywał starszy brat marnotrawnego syna. On też służył ojcu latami z przekonaniem, że robi to, co właściwe, ale wynikało to jedynie z obowiązku, a nie z odpowiedzi miłości. Tylko stan, w którym czujemy się bezwarunkowo kochani, pozwala nam działać z lekkością właściwą zakochanym.
Jeśli masz poczucie, że wiele w życiu robisz „dla Jezusa”, ale nie sprawia Ci to radości, tylko staje się przykrym obowiązkiem, przyjrzyj się uważnie tej kwestii. Bardzo możliwe, że usłyszysz dziś od Jezusa zaproszenie, by skupić się na czerpaniu od Niego miłości, bo od tego wszystko musi się zacząć.
3. „Potrzeba mało albo tylko jednego”
Czego tak naprawdę potrzeba? Z pewnością zatrzymania w pędzie życia, bo inaczej nie będziemy mieć kontaktu ze sobą. Z pewnością pokoju serca, bo inaczej długie godziny kontemplacji nic nam nie dadzą. Tego jednak czego potrzeba nam najbardziej, to samego Jezusa, Ducha Świętego, Boga w naszym sercu. Przekonanie, że naprawdę On jest pierwszy i najważniejszy w naszym życiu, sprawi, że wszelkie nasze decyzje nakierowane będą wprost na życie wieczne i wiele z tego, co wydawało się mieć znaczenie, nagle zejdzie na dalszy plan.
Z czego wynika niepokój, który odczuwasz? Z przekonania, że masz tak wiele ważnych spraw, że Pan Bóg sobie bez nich nie poradzi? A może z obawy, że bieg wydarzeń wymknie Mu się spod kontroli i zostaniesz na lodzie? Jest też możliwe, że uświadomisz sobie jak wiele boisz się stracić jeśli rzeczywiście Bóg stałby się najważniejszy.
Usiądź spokojnie u stóp Jezusa i poczuj, że nie ma nic ważniejszego niż pełna miłości relacja z Nim, a tego nikt i nic nie jest w stanie Ci odebrać.
Porozmawiaj z Jezusem jak z przyjacielem o tym, co ważnego usłyszałeś na tej modlitwie. Odmów Ojcze Nasz.