Jednym z wielu elementów, które bardzo lubię w Wielkanocnej Liturgii, jest sekwencja. Lubię śpiewać razem z Marią Magdaleną:
„Żywego już Pana widziałam grób pusty
i świadków anielskich, i odzież, i chusty.
Zmartwychwstał już Chrystus, Pan mój i nadzieja,
a miejscem spotkania będzie Galilea.”
Gdzie była Galilea? Tam, gdzie toczyło się życie. To tam, w Nazarecie, Maryja ganiała małego Jezusa, żeby nie podjadał smakołyków przed świętami. To tam, w Kanie Galilejskiej, nowożeńcy doświadczyli pierwszego cudu i zostali obdarowani hektolitrami wina. To tam Jezus uzdrawiał, wskrzeszał, chodził po jeziorze. To tam uczniowie zachwycili się Jego słowem i pragnęli, jak On, wyrzucać złe duchy. To tam przemienił się wobec nich, kiedy rozmawiał z Mojżeszem i Eliaszem o swoim odejściu w Jerozolimie…
Galilea pojawiła się też w naszej kaplicy wraz z cytatem z jednego z naszych dokumentów: „Zmartwychwstały czeka na nas w naszych Galileach, w błogosławieństwach i wyzwaniach, jakie niesie rzeczywistość, aby czynić nas bardziej ludzkimi i bardziej zdolnymi do dawania i przyjmowania miłości. We wspólnocie, w misji, w cennym życiu każdej z nas, w twarzy każdego napotkanego człowieka, jako uczennice Jezusa chcemy wciąż ofiarowywać Jego dar: wnosić radość i uzdrawiać, jednać i świętować, troszczyć się i sprawiać, by było pięknie… dawać każdemu możliwość zaczęcia od nowa.”
Gdzie jest nasza Galilea? Tam, gdzie toczy się życie. Gdzie pracujemy, uczymy się, śmiejemy się i płaczemy. Tam gdzie świętujemy i troszczymy się o nasze rodziny. Też tam, gdzie umieramy. Czasami zwyczajnie i po cichu, a czasem na oczach całego świata, jak męczennicy tego tygodnia na Sri Lance. Dla nich ta Wielkanoc okazała się prawdziwym spotkaniem ze Zmartwychwstałym, namacalnym i natychmiastowym. My będziemy musieli się bardziej natrudzić, ale On na nas też czeka. Obyśmy tylko nie szukali Go zbyt daleko, bo Galilea jest w naszym najbliższym sąsiedztwie.
Dziękuję za piękny komentarz. Niemniej jednak miejscem Cudu przemiany wody w wino wydaje się być nie Kafarnaum, ale Kana Galilejska.
Oczywiście! Nie wiem czemu mi się tak napisało, już poprawiam 🙂