St. Martin’s

Kolejne dni pełne wrażeń 🙂

Nasze bagaże dotarły prawie w komplecie, więc mieliśmy dużo radości z odnalezionych rzeczy. Wieczorem natomiast urządziliśmy imieninową ucztę owocową z papajami, pasiflorą i dobrymi pomarańczami – palce lizać za jedyne 1zł od osoby 😉

Dziś natomiast udało się nareszcie zobaczyć trochę więcej ośrodka St. Martin’s i dziś o nim kilka słów. Ośrodek znajduje się w Nyahururu i został założony przez włocha – o. Gabriela (którego niektórzy moga kojarzyć z rekolekcji wielkopostnych na Rakowieckiej) – w odpowiedzi na odkrycie zatrważającej ilości niepełnosprawnych osób, które w tragicznych warunkach zamykane były przed światem z powodu swojej niepełnosprawności. O. Gabriel postanowił, że nie może problemu zostawić i zebrał ekipę współbraci, którzy zapoczątkowali działanie ośrodka. Z czasem rozrósł się on dramatycznie i powstało wiele mniejszych wchodzących w jego skład. Jest miejsce dla dzieci ulicy, dla niepełnosprawnych, dział uzależnienień i walki z HIV/AIDS oraz ośrodek zajmujący się pożyczkami. O każdym z nich będę pisać więcej z czasem. Absolutną podstawą działania St. Martin’s są wspólnoty. To one tak naprawdę mają pomagać swoim członkom, a ośrodek jedynie zajmuje się pośrednictwem i mobilizacją. Brzmi to wszystko naprawdę bardzo przemyślanie i oczy się otwierają na nowe inspiracje. Czekam z niecierpliwością aż zobaczę więcej!

Nasz dzień zaczął się przepiękną Mszą św. w Effacie, czyli ośrodku dla niepełnosprawnych (współprowadzonym przez wspólnotę „Arka”). Niesamowita była atmosfera gdzie dzieci, które nie potrafiły same chodzić czy mówić, chwaliły Pana całym ciałem. Czuć było, że miłość się z nich po prostu wylewa. Dawno nie czułam, że uczestniczę w Eucharystii z tak świętymi ludźmi. Ewangelia na temat 8 błogosławieństw idealnie pasowała do tego miejsca, gdzie prawdziwie szczęśliwymi są ubodzy, odrzuceni, płaczący i cierpiący z powodu niesprawiedliwości…

Reszta przedpołudnia minęła nam na słuchaniu o badaniach na HIV i pomocy osobom uzależnionym. Potem udaliśmy się w dwójkę na spotkanie rodziców dzieci niepełnosprawnych, którzy tworzyli taką wspomnianą lokalną społeczność. Po bardzo błotnistej drodze (cały czas pada, więc błota jest duuuużo) dotarliśmy do domu jednej z członkiń wspólnoty. Spotkanie dotyczyło oszczędzania oraz kredytów jakie ośrodek udziela na rozwój swojego biznesu. Wspólnota musi spełnić kilka prostych (nam by się wydawało) warunków – by wspólnie spotykać się co miesiąc, prowadzić notatki ze spotakań i spisać prostą konstytucję funkcjonowania grupy. Nietety i tym wymaganiom ciężko sprostać w warunkach afrykańskiej mentalności. Dwójka pracowników z osrodka była dziś na spotkaniu, żeby sprawdzić sposób funkcjonowania wspólnoty oraz przedstawić program własnych pożyczek. Polega on tym, że ludzie zbierają regularne składki, a kiedy nazbierają odpowiednią ilość, pożyczają jednemu z członków, który ma za zadanie rozkręcić jakiś mały interes i oddać wspólnocie pożyczkę z prowizją. Wtedy kolejna osoba może znowu pożyczać. Razem z Michałem, z którym tam byłam, nie byliśmy pewni, ale chyba trochę na podobnej zasadzie działają nasze SKOKi.

Całkiem owocne też wyjście na miasto – prócz załadowania sobie telefonu na poczet Internetu, udało mi się zakupić Biblię w kiswahili – mam nadzieję, że z czasem zacznę coś z niej rozumieć 😉

Wszystkich, dopytujących mnie o zdjęcia, proszę jeszcze o chwilę cierpliwości. Nie mam serca robić zdjęć na ulicy, więc póki co chodzę w ogóle bez aparatu. Część naszej grupy robi jakieś foty, więc postaram się od nich coś zgrać, póki mi nie wróci wena do fotografowania (czyli pewnie do soboty, kiedy zaplanowane są zabawy z dziećmi ;))

O Ewa Bartosiewicz

Mam na imię Ewa. Z wykształcenia jestem informatykiem. Moją pasją jest Afryka, uwielbiam chodzić po górach, latać na paralotniach, robić zdjęcia i kręcić filmy, a przede wszystkim robić szalone rzeczy z szalonymi ludźmi dla Jezusa. Aby to wszystko się udawało muszę często zatrzymywać się, kontemplując spojrzeniem serca rzeczywistość nad filiżanką zielonej herbaty. Do czego i Was na tym blogu zachęcam.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Afryka, Uncategorized. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Jedna odpowiedź do St. Martin’s

  1. Bober pisze:

    pozdrawiam Was i cieszę się Waszą radością 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *